O blogu


Tytuł: Aureola w ogniu
Adres: halo-on-fire.blogspot.com
Typ: fanfiction 
Gatunek: sensacja, romans
Data założenia: 13 lutego 2017 roku
Autor: Black Heart
Opis: Catherine żyje w Los Angeles, Mieście Aniołów. Pracuje jako barmanka i wiedzie dość spokojne życie na Sunset Strip. Nigdy by nie przypuszczała, że z dnia na dzień znajdzie się w niebezpieczeństwie, a wszystko, czym dotychczas żyła, okaże się okropnym kłamstwem. Gdy znajduje się już na skraju wytrzymałości, niespodziewanie ktoś wyciąga ku niej pomocną dłoń…


❦ ❦ ❦

Robiąc szablon, posiłkowałam się stronami:
Land of Grafic
Graphical Thoughts

Strzałka w górę pochodzi ze strony profilki.pl

 

5 komentarzy:

  1. Dotarłam tutaj, by sprawdzić co sama tworzysz. Niestety odrzucają mnie ff o istniejących osobach. Co innego ff na podstawie filmu, książki, serialu lub opowiadanie autorskie, gdzie bohaterowie mają wygląd jakiegoś aktora czy muzyka, ale już wykorzystanie imion, nazwisk, wyglądu, zawodu, to coś typowo dla fanów. a ja żadnego muzyka nie lubiłam jeszcze aż tak, by o nim czytać. Może podobać miś ie muzyka jakiegoś zespołu, ale daleko mi od zdarzenia jakiegoś jego członka platonicznym uczuciem, a to zazwyczaj tacy ludzie na ff tego typu zaglądają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głównie dla takich osób jak Ty dodałam notkę inną czcionką ;) Ale jeśli mimo to nie podchodzi Ci taka tematyka, no to mówi się trudno. Lepsze to, niż żebyś zmuszała się do czytania.

      Pytanie zupełnie z ciekawości: dlaczego nie lubisz tego typu opowiadań?

      Usuń
    2. Przeczytałam notkę inną czcionką. Nie chodzi o to, że ja się boję, że nie znam jakiegoś wykonawcy, jego biografii i to utrudni mi czytanie, zrozumienie tekstu.
      Chodzi o to, że nie rozumiem potrzeby tworzenia o ludziach istniejących, chyba że chce się opisać jakąś ich drogę, karierę, jest to zgodne z prawdą. Wtedy jak najbardziej, wtedy rozumiem i jestem nawet skora czytać, choćby z ciekawości jak ktoś osiągnął sukces, kim był zanim został gwiazdą.
      Nie rozumiem jednak po co pisać o muzyku, który żyje, istnieje, zmieniać mu historie tego życia i istnienia. Jeśli ktoś ma potrzebę pisać o muzyce, trasach koncertowych, gwiazdach, fanach, to nie widzę problemu by stworzyć takie postacie fikcyjne i im dopisać taki los jaki się chce. To moim zdaniem dużo lepsze rozwiązanie, niż zmieniać życie istniejącego już człowieka.
      A jeszcze bardziej nie potrafię zrozumieć jaki sens ma pisanie o jakieś gwieździe, gdy w opowiadaniu ona jest zupełnie kimś innym i nawet nie wykonuje swojej pasji czy też zawodu. Taki bohater ma po prostu wygląd jakieś gwiazdy, jego imię, nazwisko i tyle, na tym koniec, robi za to coś zupełnie innego. W takiej sytuacji, lepiej też stworzyć postać samemu, nadając jej np wygląd tego muzyka.
      Mnie takie pisanie po prostu nie wydaje się czymś fajnym. Jak czytam, że np Justin Bieber się postrzelił, by wzbudzić litość w jakieś kobiecie, w której był po uszy zakochany, to się zastanawiam czy ten śpiewający chłopak naprawdę ma tak pusty charakter czy to tylko wymysł autorki. Nie chodzi o to, że uważam, że takie wydarzenie było prawdziwe, ale o to, że po co pisać o istniejącej osobie, gdy nie chcemy w tym pisaniu oddać jej prawdziwego ja, czyli jej życia, jej pasji, jej wyglądu i jej charakteru?

      Usuń
    3. Zgadzam się z Tobą w stu procentach i może trochę źle się wyraziłam. Sama nie znoszę, jak pisze się o kimś faktycznie żyjącym, ale robi się z niego totalnie inną postać. Wchodzę na jakiegoś bloga ff, a jedyne, co się zgadza, to twarz bohatera. Trochę to się mija z celem, tak samo jak kompletne przeinaczanie życia gwiazdy. Rozumiem przekręcenie kilku sytuacji na potrzeby opowiadania, ale zmiana całego życiorysu… Nah, to nie powinno mieć miejsca. Zwłaszcza, gdy z jakiegoś chłopaczka robi się latającego z pistoletem bad boya, choć w prawdziwym życiu obok osoby tego typu nawet nie stał.
      Osobiście wszystko piszę z dwoma biografiami Metalliki w dłoni, a dodatkowo każdą ważniejszą datę i wydarzenie sprawdzam na ich stronie, gdzie wszystko jest opisane. Zespół ten jest mi bliski nie od dziś i mniej-więcej wiem, jakie charaktery mają poszczególni członkowie. Co się wywiadów naoglądałam, to moje, więc również potrafię w jakimś stopniu oddać ich styl wypowiedzi oraz zachowanie.
      I to — tak sądzę — ma sens, bo jednak trzon historii pozostaje niezmieniony i autor po prostu dodaje coś od siebie. Poza tym, uważam to za dobry sposób na szlifowanie swojego pisania.

      Usuń
    4. Tylko z kolei, by czytać coś opartego na biografii danego artysty, to trzeba być choć trochę fanem tego artysty lub tego gatunku, chcieć poznać historie założenia czy trwania zespołu. Ja chętnie przeczytałabym coś opartego na biografii Hitlera, Stalina, Lincolna, ale nie o muzyku i nie ma dla mnie znaczenia czy to 50Cent, Eminem, Bieber czy Metalica. Po prostu nie fascynują mnie trasy koncertowe, odwiedzanie studia, przegrywanie kaset. Szanuję chęć stworzenia czegoś takiego, podziwiam przedsięwzięcie, ale jednak jest to rodzaj opowiadania skierowany do fanów zespołu lub do tych co chcą poznać ich historię.

      Usuń